- No więc?- zagadnął w końcu, nie mogąc wytrzymać tej uporczywej ciszy. Elena westchnęła ciężko i w końcu nieśmialo spojrzała mu w oczy.
- Co chce pan wiedzieć?- spytała z rezygnacją a ten tylko prychnął, uśmiechając się bez kszty rozbawienia.
- Chcę wiedzieć o co tu chodzi- zagrzmiał a siła jego spojrzenia niemal wbiła ją w krzesło- chcę wiedzieć, co to znaczy, że jest pani Mikealson, co to wszystko ma do cholery znaczyć...
- Ciii- Elena, spanikowana zakryła mu usta dłonią i zadrżała, czując pod palcami jego chłodny oddech- wyjaśnię ci, tylko mów trochę ciszej...
- A więc teraz jesteśmy na "ty"?- w oczach Damona pojawiło się złośliwe rozbawienie- a nie tak dawno twierdziła pani, że...
- Teraz chyba nie mam wyjścia- odparła Elena, jakby to byłą najtrudniejsza decyzja w jej życiu- poznał pan mój sekret...
- Jaki sekret?- Damon powoli tracił cierpliwość a Elena westchnęła po raz kolejny i uśmiechnęła się smutno.
- Obiecuje pan, że to pozostanie między nami?- upewniła się a łzy, które zebrały się w kącikach jej oczu i ta niewinna minka bezbronnego dziecka nie pozostawiały mu wyboru, jak tylko się zgodzić.
- Moja mama... była wspaniałą kobietą- zaczęła niepewnie i tak cicho, że musiał się do niej przysunąć maksymalnie, aby zrozumieć poszczególne słowa- była bardzo młoda, gdy poznała mojego ojca, Andrew Mikealsona *. To była raczej wielka namiętność, niż prawdziwa miłość, bo dość szybko przeminęła. Dla mojej mamy Andrew zostawił Esther z trójką dzieci i czwartym w drodze. I choć mama i Esther się nienawidziły, nigdy nie winiono mnie za rozpad małżeństwa Mikealsonów.
- Dziecko nigdy nie jest winne błędów dorosłych- wtrącił Damon, za co Elena nagrodziła go promiennym uśmiechem.
- To prawda- przyznała- ale ja i tak czułam się winna. Widzisz, zanim się urodziłam moi rodzice rozeszli się. Mama poznała Graysona Gilberta, z którym niedługo później wzięła ślub i to on był mi ojcem przez długi czas... Właściwie nadal nim jest, choć razem z mamą zginął w wypadku samochodowym dwanaście lat temu. Elijah, Klaus, Kol i Rebekah nigdy nie mieli taty tylko dla siebie. Andrew ich sponsorował i zabierał do siebie w weekendy, ale nigdy nie mógł dać im tyle miłości, ile Grayson dał mi. On mieszkał w Nowym Yorku, Mikealsonowie w Atlancie. Czasem musieli się zadowolić rozmową przez telefon...
- A jakie mieliście stosunki przez te wszystkie lata?- zapytał Damon, oczarowany tą historią- jesteś ich przyrodnią siostrą, widywaliście się?
- Często- przyznała dziewczyna- mieszkali pół godziny drogi od Mystick Falls, mojej rodzinnej miejscowości. Do tej pory mają dobry stosunek z moim młodszym bratem, Jeremiem i małą kuzynką, Margarett. Traktują ich jak członków rodziny, choć właściwie nie są spokrewnieni.
- No dobrze- westchnął Damon, wciąż trochę oszołomiony- a kto jeszcze o tym wie?
- Tylko moi opiekunowie, Alarick i Jenna. Przyjęli mnie pod swój dach po śmierci moich rodzicow...
- A w firmie?
- Nikt- zaprotestowała Elena gwałtownie- i pana również proszę, żeby nikomu nie mówił. Błagam- dodała, odruchowo kładąc dłoń na jego dłoni.
Damon zerknął na ich splecione palce i zmrużył oczy z rozbawieniem. Teraz wydawało mu się, że uwiedzenie jej to będzie bułka z masłem. No tak, gdyby tylko nie była siostrą Mikealsonów, którzy jednym skinieniem palca mogli odebrać mu stanowisko i wykluczyć z zarządu za zranienie dziewczyny.
- Zgoda, pod warunkiem, że powiesz mi czemu kłamałaś- odpowiedział po dłuższej chwili- i jesli w końcu zdecydujesz się, jak będziesz się do mnie zwracać. Szczerze mówiąc mam serdecznie dosyć słuchania, jak ludzie na każdym kroku nazywają mnie pre"pan".
- Kłamałam, bo nie chciałam robić kariery za pomocą nazwiska, którego notabene nie posiadam- odparła dziewczyna, wpatrując się w jego oczy z oczarowaniem- jestem Gilbert od momentu ślubu mojej mamy i ojczyma i wolałabym, aby tak pozostało. Chciałam dostać tę pracę uczciwie, ze względu na umiejętności... Damonie- zawahała się przy ostatnim słowie i uśmeichnęła olśniewająco.
- A więc twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna, Eleno- zapewnił ją brunet i ku jej zaskoczeniu ujął jej dłoń, składając na niej delikatny pocałunek. Z chwilą, gdy jego wargi dotkneły jej wrażliwej skóry dziewczyna oblała się szkarłatnym rumieńcem i spuściła wzrok. Rzęsy tworzyły urocze cienie na jej policzkach a wargę, odruchowo, przygryzła słodko. Na samą myśl o tym, jakie jej usta muszą być cudowne w smaku dostał gęsiej skórki.
" Pieprzyć Mikealsonów, muszę ją zdobyć"- pomyślał z mściwą satysfakcją.
****
Płakała, po raz kolejny płakała. Hektolitry łez wylewały się z jej oczu a ona nie potrafiła się uspokoić.
Wiedziała, że zachowała się jak dziecko. To nie była niczyja wina a już na pewno nie Klausa, że była taką ofiarą losu. Na samą myśl o tym, jak się przed nim zbłaźniła kolejna porcja łez trysnęła na jej ubroczone tuszem policzki.
- Caroline?- usłyszała i aż podskoczyła na ławce, na której do tej pory siedziała. Gdy podniosła wzrok ku jej zaskoczeniu obok siedziała Lexi.
- Miałam szczęście, że cię tu spotkałam- zagadnęła Lexi nieśmiało- też przyszłaś tu pomyśleć? W tym mieście tylko Central Park się do tego nadaje.
- Czego chcesz?- spytała Caroline, ocierając oczy.
- Pogadać- błaganie w jej głosie nie pozwoliło pannie Forbes się odsunąć, więc jedynie wbiła w rywalkę zranione spojrzenie zapłakanych oczu.
- Caroline, ja chcę zakończyć to wszystko- zaczęła a w jej oczach również stanęły łzy- już zbyt wiele złego się wydarzyło, nie uważasz?
- Co masz na myśli?
Lexi zawahała się, jakby intensywnie nad czymś rozmyślając.
- Zakochałam się- wyznała- i wcale nie uważam tego za błąd. Błędem było oklamywanie najbliższych i za to cię przepraszam. Przez to straciłam zaufanie Eleny, Tyler stracił przyjaciół... Zraniliśmy cię. Wiem, że jemu jest bardzo ciężko. Tak samo jak mi. Nigdy nie chciałam tego. Minęło tyle czasu...
- Dokładnie cztery miesiące- uścisliła Caroline, przygryzając dolną wargę- i to nie ma już znaczenia.
- Jak to?- Lexi zmarszczyła brwi ze zdziwieniem.
- Po prostu- odparła Caroline- to prawda, że na początku byłam zła i zraniona, ale szybko mi przeszło. Poznałam kogoś... wyjątkowego i zaczęłam nowe życie. Właściwie to powinnam ci podziękować. Dzieki tobie zrozumiałam, że Tyler to zwykły nieudacznik i że wcale go nie kocham. Nigdy go nie kochałam.
Juz chciała odejść, gdy Lexi zawołała za nią.
- To ten mężczyzna, z którym dziś byłaś, prawda?
Caroline zmarszczyał brwi i głośno przełknęła ślinę.
- O czym mówisz?
- O przystojnym blondynie, z którym cię widzieliśmy- Lexi uśmiechnęła się do niej ciepło- cieszę się, że spotkałaś kogoś wartościowego, kto będzie potrafił cię kochać całym sercem. Może umówimy się kiedyś na podwójną randkę? Skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy i zakopaliśmy wojenny topór...
"Nie! Nigdy w życiu! Prędzej piekło zamarznie!"
- Jasne- Caroline spróbowała uśmiechnąć się najszczerzej, jak potrafiła- czemu nie. Zadzwonię do was i się umówimy.
****
Już w dobrym nastroju Elena wróciła z szefem do firmy. To dziś był ten dzień, gdy miała podpisać umowę i oficjalnie zostać pełnoprawnym pracownikiem.
Denerwowała się, gdy pod ostrzałem spojrzeń rodzeństwa (wczesniej nawet w myślach bała się ich tak nazywać) i Damona trzy razy czytała dokument, po czym złożyłam swój podpis. Potem pognała do Bonnie i Pheobe pochwalić się swoim dzisiejszym osiągnięciem. W końcu w ciągu tego tygodnia to one najbardziej ją wspierały. Następnie zadzwoniła do Matta i Caroline, jednak blondynka nie odebrała. Zamiast tego pojawiła się w firmie z małym upominkiem w postaci listu z uczelni, w którym było napisane, że przyjmują je obie od przyszłęgo roku akademickiego, który rozpoczyna się pierwszego października. Ich radość słychać było chyba we wszystkich piętrach S&T Fashion.
- A to co?- spytała Elena, gdy emocje nieco opadły. Caroline w ręce trzymała dwa pojemniczki z sałatką ziemniaczaną- jednym z ulubionych dań panny Gilbert.
- A to... jedno jest dla ciebie- mruknęła blondynka, podając przyjaciółce jeden z pojemniczków. Elena usmiechnęła się, widząc jej zakłopotanie.
- A drugie?
- Zrobiłam coś głupiego i muszę kogoś za to przeprosić- wyjaśniła blondynka i czym prędzej opuściła jej biuro. Elena zachichotała cicho. Przecież dobrze wiedziała, że chodzi o Klausa, o którym Caroline nie wiedziała, że jest jej bratem. Uśmiech zszedł z jej twarzy. Tak ogromne kłamstwo to nie najlepsza podstawa przyjaźni. Wiedziała, że nadejdzie dzień, gdy Caroline i Matt będą musieli poznać prawdę, ale im dłużej kłamała tym bardziej bała się ich reakcji.
- Co robisz?- usłyszała zmysłowy szept tuż przy uchu i aż podskoczyła. Odwróciła się powoli i napotkała rozbawione spojrzenie lazurowych oczu, ukrytych częściowo za bukietem najpiękniejszych białych róż, jakie w życiu widziała.
- Odrobinę się zawiesiłam, ale już wracam do pracy- zapewniła gorliwie, siadając za biurkiem.
- Ej, spokojnie- mruknął Damon, zezując na jej nie napoczętą nawet sałatkę- praca nie zając a ty musisz coś jeść. Dbaj o siebie, żebyś mogła nam służyć jak najdłużej. Ze wrzodami żołądkowymi daleko nie zajedziesz.
Elena roześmiała się głośno i zmrużyła oczy w zamyśleniu.
- Ciekawe, bo niedawno sam chciałeś mnie wykończyć- zauważyła z rozbawieniem.
- Tak a teraz chcę cię za to oficjalnie przeprosić- odparł i ku jej zdziwieniu wręczył jej bukiet kwiatów, które trzymał dotąd w dłoni. Elena zarumieniła się a jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
- To dla mnie?- szepnęła w obawie, że gdy powie to odrobinę głośniej jej głos może się załamać.
- Tak- potwierdził prezes- jesteś zdolna i dziś to udowodniłaś. Nie podpisujemy umów z byle kim. Mam nadzieję, że będzie nam się razem dobrze pracowało.
Elena uśmiechnęła się do niego wdzięcznie i zrobiła coś, czego się nie spodziewał- z bukietu wyjęła jeden kwiat, położyła go na biurku i resztę bukietu oddała mu w stanie nienaruszonym.
- Na tyle póki co zasłużyłam- wyjaśniła w odpowiedzi na jego nieme pytanie.
- A co mam zrobić z resztą?
- Daj swojej narzeczonej, na pewno się ucieszy- odparła ze szczerym, ciepłym uśmeichem.
****
- Caroline?- zdziwił się Klaus, widząc ją przemykającą korytarzem. Blondynka zarumieniła się lekko i głośno przełknęła ślinę nim na niego spojrzała.
- Cześć- szepnęła niepewnie i nerwowym gestem wcisnęła mu w dłonie pojemnik z sałatką- mam nadzieję, że lubisz ziemniaczaną, bo ta jest przeprosinowa.
- Tak, to ulubione danie moje i siostry- potwierdził i uśmiechnął się do niej ciepło- a jedyne za co powinnaś mnie przeprosić to to, że strasznie się o ciebie martwiłem, gdy tak nagle uciekłaś. Bałem się, że może ci się stać coś złego.
- Jak widać jestem cała- zauważyła Caroline i uśmiechnęła się niepewnie- i naprawdę przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Zachowałam się jak...
- W porządku, rozumiem- przerwał jej Klaus- jeśli chcesz mi to wynagrodzić zawsze możesz zaprosić mnie za randkę.
- Na randkę?- Caroline zarumieniła się, widząc ten podekscytowany blask w jego oczach. Po chwili jednak na jej twarzy zagościł przebiegły uśmiech.
- A co powiesz na podwójną randkę?- zapytała. Klaus przekrzywił głowę, wyraźnie zaintrygowany.
- Mów dalej...
Jeeeej!!! Dwa rozdziały :D łuhu!
OdpowiedzUsuńOmg! Kompletnie sie niespodziewalam takiego zwrotu akcji! Elena przyrodnią siostrą Mikealsonów łahahaha nie no dla mnie bomba , musze przyznać ,ze mnie tym totalnie rozwaliłaś :)
A ten tayler znowu sie miesza w życie Caro ,ciekawy pomysl z ta podwojna randką ,pokaże mu ,że Klaus jest duuużo lepszy a wlasnie skoro o tym mowa.. Klaroline ^^ no no widze ,że sprawa się rozkręca ,oby tak dalej xD widać ,ze Damon dazy do celu. Wow zaskoczyły mnie te kwiaty ;) no to teraz nie będzie miał tak łatwo haha ,jestem baarrdzo ciekawa co zrobi Damon żeby uwieść El ,więc czekam na nn Skarbie ,weny <3 buziaki :**
Dzięki :) No Damon ma teraz ciężki orzech do zgryzienia, ciekawe jak sobie z tym poradzi :P Kto to wie? A no tak, "JA"!!! Hahahhaha
UsuńMogę cię zapewnić, że podwójna randka to będzie "coś", ale nic więcej nie zdradzę, bo jeszcze nie zechcesz przeczytać ;P
Miałam wstawić tylko jeden rozdział a do drugiego napisać jedynie pierwszą część, ale tak się rozkręciłam, że ostatecznie skończyłam oba xD W takim tempie epilog wstawię już w przyszłym miesiącu ;P