środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 12. Skandal

Wiem, że rozdział miał się pojawić już kilka dni temu i bardzo was przepraszam za to opóźnienie ;(  Ciągle coś zmieniałam i wciąż nie jestem zadowolona- ciągle mi tu coś nie pasuje.
Ehhhh... Mogę tylko liczyć na waszą wyrozumiałość xD



P.S Tworzę nowego bloga (historia nie związana z żadnym serialem ani filmem, która od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie) i w związku z tym mam do was zasadnicze pytanko: który z nich bardziej pasuje na "bad boya"- seksownego, zabawnego, niepokornego?




1.

CZY




 2.      


W komentarzach podajcie numerek (1 lub 2). Z góry dziękuję za pomoc :*****


P.S 2 
Postanowiłam dokończyć opowiadanie, które niegdyś spisałam na straty. Może część z was kojarzy historię Draco i Hermiony, którą jakiś czas temu pisałam? Postanowiłam przenieść ją na bloggera i jeśli spotka się z zainteresowaniem czytelników i komentatorów na pewno ją dokończę ;) 

SERDECZNIE ZAPRASZAM ;****

http://drink-my-soul-take-my-pain.blogspot.com/


Elena przygryzła dolną wargę i spuściła głowę pod oskarżycielskim spojrzeniem przyjaciółki. Tym razem nawet pokrzepiający uśmiech Matta w niczym jej nie pomógł.

- Nie masz nam nic do powiedzenia?- Caroline pokręciła głową z niedowierzaniem- nie no, ty jesteś niesamowita!
- Co niby miałabym ci powiedzieć?!- westchnęła Elena, siląc się na obojętność- nie rozumiem o co ci chodzi.
- Oczywiście- prychnęła blondynka, uśmeichając się złośliwie- a to, że twój szef ma tak samo na nazwisko jak twój były chłopak wcale nie miało wpływu na twoją chęć pracy w tej firmie. Teraz już rozumiem, dlaczego tak bardzo ci na tym zależało.
- Popadasz w paranoję- wycedziła brunetka przez zęby- z nudów tworzysz teorie spiskowe. To chore.
- Elena, przyznaj to w końcu!- Caroline wyrzuciła ręce w górę, sfrustrowana- nie uporałaś się ze Stefanem i liczyłaś, że go tu spotkasz! Ot, cała tajemnica!
- Wiesz co?- zaczęła Elena, zagryzając wargi z wściekłości- miałam naprawdę pechowy dzień. Jestem obolała, zmęczona i wściekła, więc lepiej pójdę spać, zanim się naprawdę pokłócimy- dodała, wyłączyła kuchenkę, na której kilka minut temu chciała zagotować wodę na herbatę i ruszyła do swojego pokoju.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam!- zawołała za nią Caroline, ale Elena prychnęła tylko z niedowierzaniem.
- Lepiej nawet nie zaczynaj- poradziła z kpnią- nie radzisz sobie z własnym życiem, więc odczep się od mojego.
Caroline zamarła, zszokowana i natychmiast oblała się szkarłatnym rumieńcem a Elena zaśmiała się gorzko.
- Dobranoc- rzuciła przez ramię i zatrzasnęła za sobą z drzwi z taką siłą, na jaką pozwalała jej jedyna sprawna ręka.

Caroline spojrzała na Matta, który do tej pory milczał jak zaklęty.

- Miała trochę racji- przyznał chłopak, gdy podchwycił jej spojrzenie.

Blondynka wywróciła oczami i po chwili zniknęła za drzwiami swojego pokoju, donośnie trzaskając drzwiami, zupełnie jak Elena chwilę wcześniej.
Matt wzniósł oczy do nieba.

"Właśnie rozpoczęła się apokalipsa"- pomyślał z ponurym rozbawieniem.

****

 Przez cały weekend Caroline i Elena nie zamieniły nawet słowa.Mijały się jedynie w drzwiach łazienki, albo w kuchni podczas codziennego rytuału parzenia herbaty, nie zaszczycając się nawet spojrzeniem. Matt biegał tylko od jednej do drugiej i z powrotem, próbując za wszelką cenę je pogodzić, co wywoływało tylko kolejne kłótnie.
W poniedziałek Elena miała tego wszystkiego po dziurki w nosie i ignorując zalecenia lekarza a nawet własnego szefa punktualnie o dziewiątej stawiła się w pracy.

- Co ty tu robisz?- zdziwił się Salvatore, który właśnie wyszedł z gabinetu, przeglądając stertę papierów, które trzymał w garści- oszalałaś?!- dodał z pretensją, znacząco zerkając na jej zagipsowaną rękę. Mimo tej drobnej niedogodności jak zwykle wyglądała przepięknie i uroczo i Damon zaczął się zastanawiać, jakim cudem udało jej się założyć tę fikuśną, obcisłą sukienkę w czarno-białe poziome paski. Musiała być naprawdę wygimnastykowana...
- Przyszłam ci pomóc- odpowiedziała i sięgnęła po część dokumentów, które trzymał, ale ku jej zaskoczeniu mężczyzna syknął na nią niczym rozwścieczony kocur i stanowczo się odsunął.
- Chyba żartujesz- prychnął, wyginając wargi w ironicznym uśmiechu- nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś na tyle głupia, by w  takim stanie...
- Nie jestem głupia- odparła ostro, mrużąc wściekle oczy- i nie jestem ani umierająca, ani obłożnie chora. Przyszłam do pracy jak w każdy normalny dzień i tak też zamierzam pracować. Czy rozwiałam już wszystkie twoje wątpliwości? Wydawało mi się, że zależy nam na czasie- dodała, znacząco zerkając na papiery, które trzymał w dłoniach.

Znów spróbowała część od niego odebrać, ale Damon tylko ścisnął ją za nadgarstek w zdrowej dłoni i przyciągnął do siebie na odległość pocałunku. Czas zamarł i przez chwilę, krótki moment, nie mogli oderwać od siebie wzroku. Ich oddechy się przemieszały a bliskość przyprawiała o palpitacje serca. Cholera, czy w tym biurze zawsze było tak gorąco?!

- Jesteś tak cholernie irytująco uparta- szepnął Damon ledwie centymetry od jej lekko rozchylonych warg- czy ty na każdym kroku musisz demonstrować swoją niezależność? Zaczynam żałować, że cię zatrudniłem.
- Wcale nie- odparł Elena a w jej oczach pojawiły się złośliwe iskierki, gdy odsunęła się od niego stanowczo- gdyby nie ja już dawno byś zginął.Przyznaj wreszcie, że mnie potrzebujesz i przestań zgrywać zadufanego w sobie snoba.
- Jak w takim drobnym ciałku zmieściło się takie ego?- spytał retorycznie, wydymając wargi a Elena zadrżała pod wpływem jego przeszywającego na wskroć spojrzenia. Damon uśmiechnął się półgębkiem, niechętnie podał jej część swoich dokumentów i ruszył w kierunku głównego sekretariatu.
- Nie waż się tykać komputera- rzucił jeszcze na odchodne- z niesprawną ręką tylko spowolnisz naszą pracę, poza tym  nie chcę tu żadnych więcej wypadków, rozumiesz?

Elena uśmiechnęła się pod nosem, gdy drzwi zatrzasnęły się za nim i zasiadła za biurkiem, biorąc się do pracy.

****


Cztery i pół godziny później Elena miała wrażenie, jakby jej głowa gotowała się do eksplozji. W trakcie weekendu nie spała najlepiej a teraz, pracując pełną parą nabawiła się migreny. Jęknęła cicho pocierając skronie i ruszyłą do pokoju socjalnego. 
Nigdy dotąd z niego nie korzystała, wolała spędzać wolny czas w towarzystwie Pheobe i Bonnie w  bufecie, ale tym razem jednak postanowiła przygotować sobie kubek mocnej kawy i wrócić do skomplikowanego zestawienia rozliczeń za cały ostatni kwartał i kompletowania  niezwykle ważnej listy kreacji, które mają pojawić się na premierowym pokazie, na podstawie materiałów, które dostarczył jej Klaus chwilę wcześniej. 

Elena westchnęła ciężko i podłączyła czajnik do prądu. 

****

Ze świata cyferek wyrwał go jej pełen bólu i złości pisk. Zerwał się z fotela i pognał w kierunku, z którego dochodziły jej mruczane pod nosem przekleństwa. Zatrzymał się przed pokojem socjalnym i zamarł na moment po czym wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. 
Elena stała tam, pośrodku wielkiej, brązowej kałuży. Jej biało-czarna sukienka na piersiach przybrała podobny, brudny odcień a wokół walało się mnóstwo potłuczonego szkła.

- Z czego rżysz?- warknęła- może byś mi pomógł?
- No, skoro tak niezależna kobieta prosi mnie o pomoc nie mogę odmówić- zarechotał wesoło i omijając fragmenty szkła, które zapewne jeszcze kilka sekund temu stanowiły zdobiony, zielony kubek Eleny podszedł do niej i bezceremonialnie wziął ją na ręce, ignorując jej protesty. Pod obstrzałem wścibskich spojrzeń innych pracowników ruszył do swojego gabinetu. Elena wierzgała nogami i kopała go, żądając, aby ją puścił, ale w końcu nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. To naprawdę była komiczna sytuacja. Żadne z nich nie zauważyło nawet, gdy ktoś z szyderczym uśmiechem jawnie wyciągnął aparat i zrobił im serię zdjęć. Zachowywali się jak para dzieciaków, nie jak profesjonaliści na poważnych stanowiskach.

Damon posadził ją na kanapie, stojącej pod ścianą a Elena pacnęła go w ramię zdrową ręką. Minę miała groźną, ale iskierki rozbawienia, tańczące w jej oczach ją zdradziły. 
- Jesteś nienormalny- stwierdziła, próbując zachować powagę. 
- Jestem dżentelmenem- odparł i pod wpływem impulsu przybliżył się do niej, delikatnie ujmując ją pod brodę- nie chciałem, żebyś zraniła się bardziej, niż już to zrobiłaś- szepnął, zerkając znacząco na jej poplamioną sukienkę i zabandażowaną rękę- widzę, że masz do tego talent- dodał, zerkając na jej pełne wargi, które w tej chwili wręcz urosły mu w oczach. Czemu wcześniej nie zauważył, jakie ponętne i zmysłowe były? 

- Muszę zadzwonić- powiedziała Elena pospiesznie i zerwała się z kanapy w momencie, gdy Damon, nie zdając sobie nawet sprawy z tego co robi, miał właśnie zakosztować jej ust. 

Zaklął pod nosem, gdy Elena wybierała numer i czekała aż osoba, do której dzwoniła wreszcie podniesie słuchawkę. 

- Cześć, słuchaj, mam do ciebie ogromną prośbę. 

****

- Mam sukienkę na przebranie, tak jak prosiłaś. Przyniosłem ci  też sałatkę, pomyślałem, że będziesz głodna- powiedział Matt wchodząc do gabinetu prezesa, gdzie Elena tymczasowo pracowała z Damonem. Z dwojga złego lepsze było to, niż praca w otwartym biurze, do którego w każdej chwili ktoś mógł przyjść- z zaplamioną sukienką nie prezentowała się jakoś szczególnie profesjonalnie.
- Mattie!- krzyknęła Elena, zrywając się z miejsca i rzuciła się przyjacielowi na szyję- tak się cieszę, żę cię widzę!
Damon podniósł wzrok znad swojego kalendarza i zmarszczył brwi, obserwując rozwój sytuacji. Elena i ten chłopak, z którym się właśnie ściskała wyglądali na bardzo ze sobą zżytych i brunetowi nie spodobało się ani to, w jaki sposób się do siebie odnosili, ani to, jak na siebie patrzyli a już na pewno nie to, jak się obejmowali. Gorąco mu się zrobiło, gdy Elena z radosnym uśmiechem wspięła się na palce i pocałowała blondyna w policzek.

I w tym momencie do gabinetu wparował Enzo, zapewne z bardzo ważną sprawą, ale gdy zobaczył parę, stojącą pod drzwiami na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech.

- Pójdę się przebrać- poinformowała Elena swojego szefa, zerkając znacząco na swoją poplamioną sukienkę i chwyciła Matta pod ramię- chodź Mattie,z niesprawną ręką raczej nie uda mi się tego zrobić samodzielnie.
- Cóż, widzę, że twoja wygrana coraz bardziej się oddala- zaszydził Enzo, gdy tylko zatrzasnęły się za nimi drzwi. Damon prychnął z wyższością, mrużąc groźnie oczy.
- Nie licz na to - odparł, nie tracąc rezonu- nie mam zamiaru rezygnować z darmowej buutelki bourbonu- dodał z szatańskim uśmiechem. Enzo pokiwał głową z uznaniem i już więcej nie drążył tematu. Wiedział, że przyjaciel zawsze dostaje to, czego chce i nawet taka uparta cnotka musiała mu kiedyś ulec.
Może, gdyby Enzo głębiej się nad tym zastanowił i wnikliwiej przyjrzał Salvatore'owi dostrzegłby tę niepewność, która czaiła się  jego oczu. Po raz pierwszy w życiu bowiem Damona naszły wątpliwości- po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, czy podoła zadaniu, którego sie podjął.

 Rozkochanie w sobie Eleny Gilbert okazało się o wiele trudniejsze, niż wydawało się na samym początku.

****

Nigdy w życiu Tyler nie czuł się bardziej samotny. 

Lexi wyjechała, zostawiła go i poradziła, aby uporządkował swoje życie, lecz jemu zajęło kilka tygodni zrozumienie, o co dokładnie mogło jej chodzić i jak właściwie się za to zabrać. Nie miał przecież żadnych planów, żadnych aspiracji. Żył szybko, z dnia na dzień i nie przejmował się jutrem, ale gdy piękna blondynka zniknęła z jego życia odkrył , jak cholernie puste ono było. Nie miał żadnych wyższych wartości, nic, do czego mógłby się odnieść w trudnych chwilach. Nie miał niesamowitych, czasochłonnych marzeń, które pragnąłby zrealizować, żadnych celów, do których mógłby dążyć. Nie odczuwał potrzeby robienia czegokolwiek i to było w tym wszystkim najbardziej przerażające- jego życie pozbawione było sensu a jemu nawet to nie przeszkadzało. Czy taki stan nadawał już się do leczenia psychiatrycznego? Nie wiedział i tak na dobrą sprawę nie miał kogo się poradzić, wszyscy jego przyjaciele go opuścili, nie bez powodu zresztą. Lexi również wyjechała przez jego głupotę, przez jego upór i dumę, której nie potrafił okiełznać.Związek z nią był tylko kolejnym kaprysem rozpieszczonego dzieciaka i ona doskonale o tym wiedziała. To było motywacją do wyjazdu- rozpoczęła nowe, lepsze życie w którym mogła zacząć realizować swoje największe pasje i zawalczyć o szczęście. Ona poszłą naprzód podczas gdy on stał w miejscu- tym samym od lat. Czuł się jak zagubiony malec pozbawiony opieki i wsparcia.

Zadziwiające jak wielu drobiazgów mu brakowało. Tęsknił za przekomarzankami z Eleną, porannym joggingiem z Mattem i wieczornymi spacerami wokół szkoły razem z Caroline. Tęsknił za wagarami, które urządzali sobie zawsze raz w tygodniu- kradli wtedy wino z kuchni i uciekali do lasu. Brakowało mu ich śmiechu, ich gestów- ściągania brwi, tak charakterystycznego dla Matta, marszczenia nosa i przygryzania wargi, które zawsze kojarzyły mu się z Eleną czy mrużenia oczu, ktore Caroline opanowała do perfekcji. W pewnym momencie doszło do tego, że po nocach śnił o konkursie karaoke, który urządzili kiedyś z Eleną po pijaku, o wspólnych przejażdżkach konnych, wspólnych wakacjach i wspólnej nauce w bibliotece, do której często zmuszała go Elena. To dzięki niej co roku zdawał wszystkie przedmioty na trójki. Pamiętał jeszcze, jak bardzo była zawiedziona, gdy dowiedziała się, że dwójka jej najbliższych przyjaciół to zdrajcy. Ona i Matt byli dla niego jak brat i siostra a Caroline kochał ponad życie, a mimo to wszystko schrzanił a co gorsza przez bardzo długi czas nie odczuwał z tego powodu wyrzutów sumienia. 

Tak, zdecydowanie zasłużył sobie na to, co go w życiu spotkało, ale to nie oznaczało, że nie mógł spróbować znowu. Musiał co prawda zaczynać od zera, od samego początku, ale i tak zamierzał postawić pierwszy, mały kroczek do przodu.

Złożył swoje CV w domu mody Cesar-Chic ubiegając się o posadę fotografa i teraz właśnie zmierzał na rozmowę kwalifikacyjną. Naprawdę potrzebował tej pracy, w końcu dopadła go rzeczywistość- brakowało pieniędzy na czynsz, jedzenie i inne podstawowe środki do życia a poczucie beznadziejności powoli doprowadzało go do depresji. Fotografia co prawda nie była szczytem marzeń, ale znał się na tym a w dodatku miał okazję zająć czymś myśli, poznać nowych ludzi i zarobić całkiem niezlą sumkę, więc czemu nie spróbować? Co prawda początkowo chciał wysłać swoje dokumenty do S&T Fashion, ale po namyśle dał sobie z tym spokój- Cesar-Chic było prężnie rozwijającą się korporacją a poza tym przecież stanowczo obiecał sobie oddzielić przeszłość grubą kreską i już nigdy do niej nie wracać, więc jak miałby pracować razem z dawnymi przyjaciółmi, którzy teraz marzyli jedynie o tym, by zniknął z powierzchni ziemii? 

Na szczęście rozmowa przebiegła bez problemu. Cesar Moskolnikov- chłodny i opanowany blondyn, prezes korporacji okazał się być bardzo konkretnym człowiekiem i już po piętnastu minutach Tyler wyszedł z jego gabinetu z kopią świeżo podpisanej umowy w garści. 

- Witamy w naszym szeregach- zakomunikował Moskonikov z szatańskim uśmieszkiem. 

****

Damon wciąż myślał o tym, czego był świadkiem- czułość między Eleną i tym chłopakiem, Mattem była oczywista zarówno wtedy, gdy go przywitała, gdy pomagał jej się przebrać jak i wtedy, gdy karmił ją sałatką, którą specjalnie dla niej zrobił dziś rano. Elena zachowywała się przy nim inaczej- była wesoła, swobodna, energiczna i pełna życia, jakby sama jego obecność poprawiała jej humor. Przez to wszystko Salvatore nie mógł się na niczym skupić i robił błędy w najprostszych zadaniach.Nawet, gdy Matt opuścił jego gabinet a Elena, cała w skowronkach, powróciła do segregowania wszelkiej możliwej papierologii Damon nie mógł pozbyć się tego nieorzyjemnego ścisku żołądka i ciężaru w piersi. Nie miał pojęcia, czym było to spowodowane, ale jednego był pewien- dłużej wśród tych cyferek i tabelek nie wysiedzi.  Na jego nieszczęście w momencie, gdy zdecydował, że jednak wróci dziś do domu wcześniej i popracuje nad tymi wszystkimi rozliczeniami w domowym zaciszu do jego gabinetu wparowała wściekła jak nigdy Evelyn. 

Machałam mu przed oczami pomiętymi kartkami, krzycząc o skandalu, hańbie i braku profesjonalizmu, ale niewiele z tego wszystkiego do niego dotarło. Początkowo myślał nawet, że kobieta dowiedziała się o jego kolejnym romansie, ale wtedy blondynka rzuciła mu na biurko owe kartki i Salvatore mógł się im przyjrzeć z bliska. Zamarł a cała krew odpłynęła mu z twarzy. 

To były jego zdjęcia z piątkowej nocy. Stał dumnie wyprostowany, niczym mężny wojownik gotowy zginąć za ojczyznę a wokół jego nóg leżeli ci goście, których pobił oraz Elena, spoglądająca na niego z wystarszoną nieszczęśliwą miną. Nagłówek głosił: 

"Damon Salvatore po raz kolejny szaleje. Sławny amant tym razem nie ograniczył się jedynie do przeciwników płci męskiej- postanowił złamać kolejno serce.... Dosłownie" 

- Kurwa- zaklął Damon głośno, kręcąc głową z niedowierzaniem.

****

Caroline zaciskała dłonie w pięści, przemykając korytarzem niczym łania. Naprawdę nie chciała spotkać Eleny, choć przecież nie rozmawiała z nią od kilku ładnych dni. Prawda byłą taka, że przez ten cały czas myślała nad slowami przyjaciółki i wreszcie, choć niechętnie, musiala przyznać jej rację. Zachowywała się tak, jakby znała wszystkie odpowiedzi a przecież sama nie umiałą uporządkować własnego życia. 

"Koniec z tym"- pomyślała twardo, zatrzymując się przed pracownią Klausa-"nie pozwolę, żeby strach i jakieś dziwne animozje decydowały za mnie."

Już miała zapukać, gdy nagle zza uchylonych drzwi doszła ją prowadzona szeptem rozmowa telefoniczna. Pewnie nawet nie zaprzątałaby sobie nią głowy, gdyby nie słowa, które przykuły jej szczególną uwagę.

- To  dopiero początek, ale obiecuję ci, że jak skończymy, on się już nie podniesie- kobieta wydawała się być bardzo usatysfakcjonowana- powoli zaczynam się zastanawiać, czy nie pociągnie całej firmy za sobą..... Tak, wiem, że nie mogę się spieszyć.... Zdjęcia właśnie przesłałam ci e-mailem.... będzie dobrze, tylko trzeba czekać.... Będziemy w kontakcie, pa...- po tych słowach kobieta zakonczyła połączenie i nim Caroline zdołała jakkolwiek zareagować niemal wypadła z pracowni. Caroline cudem uniknęła ciosu drzwiami i stanęła twarzą w twarz z średniego wzrostu blondynką. 

- Kim jesteś?- spytała z wyraźną pretensją w głosie, mrużąc oczy podejrzliwie. Czy to że Caroline podsłuchiwała jej rozmowę było aż takie oczywiste? 

Lecz nim dziewczyna zdołała wymyślić jakąkolwiek sensowną wymówkę między nimi pojawił się Klaus, patrząc na obie z wuraźnym zdziwieniem. 

- Mogę wiedzieć, co tu się dzieje?- spytał ostro. 

Caroline jęknęła w duchu. Naprawdę nie wyglądał na specjalnie zadowolonego. Albo miał taki ciężki dzień w pracy, albo to jej widok popsuł mu humor. Osobiście wolała stawiać na tę pierwszą opcję.


















niedziela, 7 grudnia 2014

Proszę....

Zapraszam do przeczytania historii, którą stworzyłam za namową mojej prawie 17-letniej kuzynki ;)

http://serce-to-muszla-o-pojemnosci-oceanu.blogspot.com/

Wiem, że tematyka może wam się nie podobać (sama nie jestem nią specjalnie zachwycona, ale doszłam do wniosku, że czemu nie xD), ale liczę na to, że jednak przeczytacie chociaż pierwsze rozdziały nim stwierdzicie, że opowiadanie jest  do banii xD

czwartek, 4 grudnia 2014

Zwiastun!!!

Natx z "dark trailer" właśnie stworzyła zwiastun (moim zdaniem genialny ;D) mojego nowego opowiadania. A więc zapraszam do komentowania tu :http://dark-trailer.blogspot.com/2014/12/40-scandalous.html

lub obejrzenia bezpośrednio na youtube: https://www.youtube.com/watch?v=aebMTzh1qnw

Gorąco zapraszam do komentowania- Natx zdecydowanie zasłużyła na duże brawa ;))