PROSZĘ O KOMENTARZE!!!!!!
(NIEWAŻNE, CZY POZYTYWNE CZY TEŻ NIE).
EDIT: Zmieniłam prefesję naszego drogiego Klausa. Uznałam, że trzeba wykorzystać jego talent artystyczny i idąc tym tropem uczyniłam go naszym głównym projektantem xD
Elena pobladła gwałtownie i musiała zebrać całą siłę, jaką w sobie miała, by zachować zimną krew.
- Elena Gilbert- przedstawiła się, uścisnęła mu dłoń i zasiadła w fotelu naprzeciwko prezesowskiego biurka. Sam prezes zmrużył oczy w tak seksowny i uwodzicielski sposób, że Elena na moment wstrzymała oddech, zatracając się w tym spojrzeniu. Była pewna, że on nie może być zwykłym człowiekiem. Żaden człowiek nie mógł hipnotyzować w taki sposób, za pomocą dwóch miniaturowych, płonących oceanów.
Dopiero tembr jego zmysłowo przytłumionego głosu wybudził ją z chwilowego transu, w jaki wpadła.
- Jestem pełen podziwu dla twojego poświęcenia dla pracy, której jeszcze nawet nie dostałaś- zagadnął, uśmiechając się półgębkiem z wyraźną ironią, co natychmiast przypomniało jej o okolicznościach ich pierwszego i drugiego spotkania, na co spłonęła uroczym rumieńcem. Najwyraźniej to nie uszło uwadze pana Salvatore'a, bo przekrzywił zabawnie głowę i wyprostował się na krześle tak, jakby chciał mieć na nią lepszy widok. Widocznie bawiło go zawstydzanie dziewcząt... A może bawiło go zawstydzanie właśnie jej? Tak czy siak nie mogła sobie pozwolić na to, by tak bezpardonowo ograbił ją z całego honoru i dumy, jakie w sobie miała i to w przeciągu jednego popołudnia. Zmusiła się, by spojrzeć mu prosto w oczy i nie dbając już o to, czy dostanie tę posadę czy nie, wypięła pierś do przodu, jakby stawiała mu wyzwanie.
- Z czegoś trzeba żyć- powiedziała oschle, zaciskając usta w wąską linię. Salvatore pokiwał głową, ni to z podziwem ni to z pobłażaniem i sięgnał po plik kartek, leżących na biurku w tak zwanym artystycznym nieładzie.
- Elena Gilbert, lat dziewiętnaście, absolwentka Black Lagoon.- zaczął czytać po czym zmierzył ją przeciągłym spojrzeniem od stóp do głów w taki sposób, że aż cała skóra zaczęła ją mrowić a ona sama poczuła się naga i cudem, naprawdę cudem powstrzymała się przed ucieczką od jego laserowych oczu- gratuluję, zaczynasz od jutra.
Elena zamrugała kilkukrotnie, marszcząc brwi z niedowierzaniem.
- Tak po prostu?- spytała, nie kryjąc zdziwienia i odrobiny rozczarowania.
- A nad czym tu się zastanawiać?- spytał Salvatore, powoli wstając z krzesła i wyciągając w jej stronę dłoń, tym samym chcąc zakończyć to spotkanie.
- Może nad moimi predyspozycjami?- ku jego zaskoczeniu Elena nie uścisnęła jego wyciągniętej dłoni a jedynie zrobiłą krok do tyłu- chyba wypada przeprowadzić rozmowę weryfikującą, czy się na to stanowisko w ogóle nadaję.
"Idiotko"- zganiła się w myślach, widząc jego spojrzenie, bezczelnie prześlizgujące się po całym jej ciele- "Trzeba było brać, co ci dają i nie narzekać. Teraz na pewno nie dostaniesz tej posady...".
- Predyspozycje ma pani odpowiednie- powiedział, nie bez złośliwego błysku w oku, a gdy Elena, wyraźnie oburzona, już chciała zaprotestować dodał- młoda, świeżo patrząca na świat dziewczyna po najlepszej szkole z internatem w kraju, nadmienię że na wydziale ekonomii, biznesu i logistyki, posługująca się trzema językami oraz komputerami w stopniu zaawansowanym to, moim skromnym zdaniem, idealny nabytek dla naszej firmy. A jeśli poświęca się pani pracy tak, jak zdążyłem to zauwazyć- tu uśmiechnął się szeroko- to witamy na pokładzie.
Elena z powątpiewaniem spojrzała na jego wyciągniętą dłoń po czym z wyraźnym wahaniem ją uścisnęła. Dopiero, gdy opuściła gabinet prezesa wypuściła powietrze z płuc i czym prędzej opuściła firmę. Nie chciała być tam w momencie, gdy pan Salvatore obwieści wszystkim kandydatkom, że już znalazł swoją asystentkę.
****
Dopiero, gdy opuściła mury firmy zorientowała się, że jej telefon bez przerwy wibruje. Wyłączyła dźwięki, gdy biegła tu jak na złamanie karku, aby zdążyć na tę "pasjonującą" rozmowę i nawet nie zorientowała się, że od jakiegoś czasu Matt próbuje się do niej dodzwonić. Przeklęła w myślach, gdy uświadomiła sobie, że pewnie biedak utknął na lotnisku myśląc, że lada moment go stamtąd odbierze i z poczuciem winy nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Matt, przepraszam, kompletnie zapomniałam...- zaczęła, nie dając mu dojść do słowa.
- Spokojnie, Elena, ja jestem już w mieszkaniu- przerwał jej przyjaciel- razem z Caroline, która bez przerwy płacze. Nie wiem, o co chodzi, nie chce się uspokoić.
- Zaraz tam będę- zawołała Elena i popędziła w kierunku samochodu przyjaciółki, który zaparkowała po drugiej stronie ulicy.
"- Mam nadzieję, że na dziś wyczerpał się mój limit wypadków"- pomyślala, odpalając silnik.
****
Pół godziny póżniej Elena wbiegła do mieszkania i natychmiast dopadła siedzącej na łóżku przyjaciołki. Matt właśnie przygotowywał herbatę a Caroline ściskała w dłoni mokrą chusteczkę i cała się trzęsła, szlochając spazmatycznie. Jej policzki zdobiły czarne ślady od tuszu, pomieszanego z jej słonymi łzami a oczy całe zapuchnięte były od płaczu. Na ten widok coś aż ścisnęło Elenę za serce. Nie było tajemnica to, że nie potrafiła patrzeć na nieszczęście przyjaciółki, ale to... To było coś okropnego.
- Kochanie, co się dzieje?- spytała łagodnie, delikatnie ocierając jej łzy.
Matt w tym czasie skończył parzyć herbatę i właśnie podawał parujący kubek blondynce. Ta upiła łyk, wzdrygnęła się i połknęła substancje wraz ze łzami.
- Caroline, proszę powiedz nam- ciągnęła brunetka, gładząc jej mokry policzek- mamy zgadywać?
Blondynka tylko pokręciła głową.
- Czy to coś z twoją mamą? A może chodzi o pracę? Nie dostałaś jej?
Na to pytanie Caroline zatrzęsła się niemal konwulsyjnie i powoli pokiwała głową.
- Skoro nie jestem dość dobra do bycia kelnerką to jak mogę oczekiwać, że dostanę jakąkolwiek lepszą pracę?- spytała, a gula w gardle sprawiła, że Elena i Matt musiali się nieźle wysilić, żeby ją zrozumieć- nie jestem na tyle dobra, żeby konkurować z kimkolwiek. Nigdy nie spełnię swoich marzeń, zawsze już będę tą drugą, rozumiecie? Nie dostanę wymarzonej pracy, pewnie nawet nie dostanę się na studia i nie znajdę porządnego faceta, który nie będzie uganiał się za jakąś tam Lexi.
W jednej chwili Elena pojęła, na czym polegał dramat Caroline i ścisnęła ją mocno.
- A więc chodzi o Tylera? Caro, myślałam, że masz to już za sobą.
- Jak mogę o tym zapomnieć, gdy on przychodzi tam, gdzie akurat staram się o pracę?- wybuchła, żywo przy tym gestykulując- mogłam dostać tę robotę, byłam już tak blisko. Dali mi fartuch, powiedzieli, że mam godzinę, żeby się sprawdzić i gdy już dobrze mi szło zjawił się on z tą swoją lafiryndą. Bezczelnie do mnie zagadał, pytał co słychać i jak się trzymam. Zapytał mnie o moje życie uczuciowe, rozumiecie? Chwalił się, jaki to on nie jest szczęśliwy a ja po prostu nie wytrzymałam. To naprawdę nie moja wina, że kufel piwa w tym czasie znajdował się akurat na mojej tacy!
Elena i Matt wymienili porozumiewawcze spojrzenia, powstrzymując się od śmiechu, bo choć sytuacja była naprawdę komiczna to cały ból Caroline oraz powód jej nieszczęścia wcale nie.
Tyler Lookwood, ich przyjaciel od podstawówki był jej pierwszą miłością. Spotykali się przez rok z kawałkiem i wydawali się być parą idealną- on, kapitan drużyny futbolowej i ona, czirliderka z powołania. Wszystko szło jak po maśle dopóki któregoś dnia warsztaty z jazdy konnej nie skończyły się wcześniej niż zwykle z powodu ulewy. To wtedy Caro zastała Tylera w łóżku z Lexi Bawer, dobrą przyjaciółką Stefana, którego już wtedy w szkole nie było, i Eleny. Blondynka zrobiła im tam jesień średniowiecza, przez następne dwa miesiące byli na językach całej szkoły- nierozłączna paczka najpopularniejszych dzieciaków się rozpadła, bla bla bla. A potem skończyła się szkoła, każde wyjechało w swoją stronę i Elena, Matt i Caro nie mieli kontaktu z Tylerem... Aż do teraz.
- To już nieważne- przekonywał przyjaciółkę Matt- Tylerowi zawsze brakowało taktu, ale choć zachował się po chamsku to wciąż nasz przyjaciel... A przynajmniej był naszym przyajcielem.
- Ani nam, ani tobie nie przestanie na nim zależeć tak z dnia na dzień- dodała Elena- a to oznacza, że wszyscy chcemy dla niego jak najlepiej. A jeśli to Lexi daje mu szczęście to w porządku, niech tak będzie. Jego wybór.
- Jesteś śliczna, mądra i bardzo utalentowana- ciągnął Matt, całując ją w oba policzki- ktoś kiedyś się na tobie pozna.
- Dziękuję- szepnęła Caroline i niczym bezbronna dziewczynka wtuliła się w przyjaciół, którzy otoczyli ją ramionami i kołysali, dopóki nie usnęła.
***
Następnego dnia Elena obudziła się z potwornym bólem glowy a jedynym pocieszenie na tę zarwaną noc było to, że Caroline czuła się już znacznie lepiej. W nocy jej łzy obeschły i teraz blondynka, mimo ogólnego zmęczenia, tryskała energią i częstowała wszystkich uśmiechem. Zaoferowała się nawet, że odprowadzi przyjaciółkę do pracy, w końcu to z jej winy Elena niemal spóźniła się już pierwszego dnia. W pośpiechu opuściły mieszkanie (chałasując przy tym z nadzieją, że Matt w końcu się obudzi) i niemal biegiem ruszyły do samochodu, gdy niespodziewanie drogę zajechał im czarny sedan. Szyba od strony kierowcy uniosła się w górę, ukazując całkiem przystojnego blondyna o czarnych jak północ oczach, delikatnym zaroście i zmysłowych wargach, wyginających się teraz w uwodzicielskim uśmiechu. Biła od niego taka pewność siebie i charyzma, że serce Caroline aż przyspieszyło biegu.
Na miejscu pasażera siedziała natomiast piękna blondynka o włosach falami padających na plecy, oczach koloru burzowego nieba, zmysłowych bladych wargach oraz pełnych piersiach, podreślonych poprzez odpowiednio dobrany dekolt jej sięgającej kolan kremowej sukienki.
- Ty musisz być Elena Gilbert- odezwał się mężczyzna przyjemnie zachrypniętym głosem, a Caroline od razu rozpoznała jego brytyjski akcent- Niklaus Mikealson, ale mówcie mi Klaus- przedstawił się, ściskając dłonie obu dziewcząt- w S&T jestem głównym projektantów, a to moja siostra-ruchem głowy wskazał na blondynkę- Rebekah, nadzoruje marketing i reklamę naszej marki.
- Tak...- Elena zawahała się na moment- to moja przyjaciółka Caroline a ja jestem...
- Nową asystentką Damona- dokończyła za nią Rebekah- wskakujcie, podwieziemy was.
Dziewczyny ochoczo skorzystały z propozycji i już po chwili mknęli ulicami Nowego Yorku, rozmawiając o firmie i modzie. Caroline dostrzegła, że rodzeństwo Mikealson to dwójka profesjonalistów, którzy kochają to czym się zajmują i mogliby opowiadać o tym godzinami. Dostrzegła również, że Elena niewiele się w tej rozmowie udzielała, podgrążona we własnych myślach a na każde pytanie reagowała tak, jakby ktoś naruszył jej prywatność. To bardzo ją zdziwiło, bo przecież Elena była osobą raczej towarzyską i otwartą, lubiła nawiązywać nowe znajomości.
"To pewnie przez stres"- pomyślała Caroline, gdy zaparkowali przed gmachem firmy.
- Dziękuję za podwiezienie- powiedziała Elena sztywno po czym popędziła w stronę oszklonych drzwi. Gdy Caroline wysiadała, Klaus ruszył za nią.
- A ty nie idziesz do pracy?- zagadnął- mogę cię podrzucić.
- Nie- dziewczyna uśmiechnęła się niemrawo- ja nie pracuję i właśnie teraz idę coś zjeść. Przez to wszystko nie zjadłyśmy śniadania.
- Potrzebujesz pracy?- podchwycił blondyn- mogę...
- Klaus- ponagliła go siostra, pokazując zegarek, który wskazywał, że lada moment spóźnią się do pracy. A przecież zaraz miało odbyć się ważne spotkanie zarządu.
- To bardzo miło z twojej strony- powiedziała Caroline, rozumiejąc już jego intencje- ale wolałabym sama o siebie zadbać. A teraz wybacz, ale padam z głodu.
- Jasne- Klaus ujął jej dłoń i ku jej zaskoczeniu złożył na niej delikatny pocałunek, który wywołał dreszcze w całym jej ciele- ale obiecaj, że jeszcze kiedyś się zobaczymy i opowiesz mi, jak radzisz sobie "sama".
Dziewczyna na moment zatonęła w jego ciemnych, śmiejących się oczach i bezwiednie pokiwała głową na co mężczyzna uśmiechnął się szeroko i dołączył do siostry, czekającej na niego przed wejściem do firmy.
- Mam nadzieję, że Elena sobie poradzi- Rebekah na głos wypowiedziała obawy obojga gdy tylko Caroline zniknęła im z oczu- i że Damon wybrał ją z właściwych powodów a nie tylko ze względu na jej niebywałe wdzięki.
- Damon jest jaki jest, ale potrafi myśleć- zapewnił ją Klaus- na swoją asystentkę nie wybrałby byle kogo. Będzie tak, jak chciała.
- Oby- mruknęła blondynka. Rodzeństwo dotarło do rozwidlenia korytarza i każde podążyło w stronę swojego gabinetu.
***
Elena niemal wbiegła do gabinetu Salvatore'a, ale to co tam zobaczyła spowodowało, że żałowała, iż się jednak nie spóźniła.
- Przepraszam, ale kim pani jest?- spytała obcesowo blondynka, ocierając usta i poprawiając sukienkę, która zsunęła jej się, najwyraźniej pod wpływem prezesowskich pieszczot. A Elena była tak osłupiała, że dobrą minutę potrzebowała do tego, aby w ogóle wydać z siebie jakiś dźwięk poza cichym, mysim piskiem. Gdy się w końcu opanowała podeszła do dziewczyny, która teraz mroziła ją wzrokiem od stóp do głów i oficjalnym gestem wyciągnęła przed siebie dłoń.
- Elena Gilbert, nowa asystentka prezesa Salvatore.
yeah!! Dodalas new rozdzial!! Tak sie ciesze !! Caro i te jej rozterki milosne no mam nadzieje ze w przyszlosci nie bedzie miec juz takich klopotow i ze Klaus sie nia zajmie <3 nom cos Elenie gladko poszlo na tej rozmowie ale zobaczymy co dalej ;) dziewczyny mialy rano fajna podwozke tez bym tak chciala xD no i ta wpadka na koncu uuuh no ja mysle ,ze niedlugo Damon bedzie mial takich wiecej tylko ,ze z El ^^
OdpowiedzUsuńAle na to jeszcze czas, a wiesz na co jeszcze jest czas? Na nn!!! Hah
Bede czekac z niecierpliwoscia! Wiedz ,ze moj kom jest w 100% szczery i podoba mi sie twoja tworczosc , masz talent! Buziaki :***
Jejku, dziękuję ci bardzo :** Mam nadzieję, że nie jesteś moją jedyną czytelniczką, ale nawet jeżeli to będę pisać, choćby tylko dla ciebie xD Cieszę się, że kogoś w ogóle zainteresowała moja twórczość zwłąszcza, że mój drugi blog, mimo wielu wyświetleń nie doczekał się jeszcze swojego komentatora :D
Usuń