sobota, 20 września 2014

Rozdział 5. Spięcia

Trochę dziwny ten rozdział i rozumiem, że jeden z moich pomysłów może nie przypaść wam do gustu, ale obiecuję, że kolejny rozdział wszystko wyjaśni.

ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA ;)

EDIT: Jeszcze dzisiaj pojawi się kolejny rozdział xD


Już następnego dnia Elena dostrzegła zmianę w zachowaniu szefa. Gdy punktualnie o ósmej rano przyniosła mu dokumenty, o które ją wczoraj prosił przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie robił żadnych uwag, nie uśmiechał się z wyższością i szowinistycznym przeświadczeniem o swoim nieodpartym uroku osobistym, ani nie krzywił- po prostu patrzył a siła tego spojrzenia sprawiła, że Elena zapragnęła czym prędzej zejść mu z oczu. Przez kolejne cztery dni pracowali we względnej ciszy i spokoju.
Damon przez cały ten czas ją obserwował, niczym myśliwy, polujący na  dziką zwierzynę. Widział, z jaką energią podchodzi do pracy. Była skrupulatna i piekielnie zdolna, rzadko się myliła i nigdy nie zawodziła, zawsze wykonywała powierzone jej zdania szybko, sprawnie i bardzo dokładnie. Po niemal tygodniu wspólnej pracy już wiedział, że choćby chciał nie mógłby jej zwolnić. Wiedział jak wygląda sytuacja na rynku pracy i jak trudno znaleźć wykwalifikowanego pracownika a tuż przed premierą nowej kolekcji i podpisaniem umowy z włoską spółką zajmującą się dostawą ekskluzywnych materiałów na skalę międzynarodową, Rizzo_Italiano, firmy nie było stać na ciągłe zmiany zaufanej i kompetentnej kadry.
W piątek, tuż przed cotygodniowym zebraniem zarządu Salavtore z mieszanymi uczuciami stanął nad biurkiem Eleny, szykującej właśnie na tę okazję  raporty. Wiedział, że to niełatwe zadanie dla kogoś, kto w jego działalności nie uczestniczył chociaż przez miesiąc, więc tym bardziej podziwiał jej zaangażowanie i szybkość, z jaką pochłaniała i analizowała kolejne informacje.
 Była tak zajęta, że nawet go nie zauważyła a on mógł bez przeszkód przyglądać się jej skupionej twarzy. Była piękna, to prawda, ale miała w sobie coś jeszcze, coś, czego nie zdołał zidentyfikować. Owe "coś" sprawiło, że wydawała mu się równie intrygująca jak irytująca. Chęć zgłębienia tajników jej uroku, obok innych oczywistych powodów sprawiła, że zgodził się na ten zakład z przyjacielem. Wiedział, że musi wytoczyć najcięższe działa- Elena była twardą sztuką i nie wystarczyło jedynie ładnie się uśmiechnąć i rzucić jakiś uwodzicielski żarcik, żeby padła do jego stóp. Swoje zadanie traktował jak wojnę, w której nie było miejsca na porażkę.
Tymczasem brunetka wreszcie poczuła na sobie jego intensywne spojrzenie i uniosła głowę, przygryzając dolną wargę i spoglądając mu prosto w oczy.
- Już kończę...- zaczęła, chcąc uniknąć jego kolejnych wymówek, ale Salvatore powstrzymał jej tłumaczenia zdecydowanym ruchem ręki.
- Nie w tym rzecz-powiedział i zawahał się niepewny, czy rzeczywiście chce przekazać jej te, bądź co bądź, dobre wieści- chciałem  po prostu powiedzieć, że w dziale kadr szykują już dla pani umowę... Póki co na rok, ale jeśli się pani w tym czasie wykaże to oczywiście ją przedłużymy.- dodał, krzywiąc się na ostatnie słowo jakby wypowiedzenie go przychodziło mu z trudem.
Elena spojrzała na niego ze zdziwieniem a zaraz potem stanęła z nim twarzą w twarz, uśmeichając się nieśmiało. Jej oczy błyszczały podekscytowaniem i niekłamaną radością.
- Dziękuję- szepnęła i niepewnie uścisnęła jego dłoń. Oboje zignorowali dreszcze, które w tym momencie przebiegły wzdłuż ich ciał i oboje trwali w tym uścisku trochę dłużej niż powinni. Salvatore musiał to przyznać- gdy nie była wściekła i nie zabijała go wzrokiem sprawiała wrażenie całkiem miłej, słodkiej dziewczyny.
- Ekhem- ktoś odchrząknął znacząco a gdy oboje spojrzeli w kierunku drzwi, ujrzeli Rebekah, spoglądającą na nich z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Panno Gilbert, możemy zamienić dwa słowa?- spytała a Salvatore posłał dziewczynie zdziwione spojrzenie. Do tej pory nie zauważył, żeby Elena pałała szczególną sympatią do któregoś Mikelasona a  sprawy zawodowe mogli a nawet powinni omawiać w jego obecności, w końcu dziewczyna była jego asystentką. Z drugiej strony przez większą część ich znajomości skupiał się na tym, żeby jej nie udusić. Niby skąd miał wiedzieć jak wyglądają jej relacje z innymi pracownikami?
Elena przeprosiła go na moment i poszła w ślad za blondynką a on czekał- w końcu mieli do omówienia kilka kwestii przed zebraniem zarządu, które miało odbyć się za pół godziny.
Kobiety najwyraźniej nie odeszły daleko, bo słyszał ich przyciszone głosy. Po chwili dołączył się kolejno trzeci i czwarty głos, a on wciąż czekał. Chciał dać im chwilę prywatności, której najwyraźniej potrzebowały, ale gdy ich rozmowa zaczęła się przedłużać postanowił interweniować i zwrócić im uwagę na czas, którego mieli coraz mniej. Jednak to, co usłyszał sprawiło, że cały grunt osunął mu się pod stopami a on przystanął, zszokowany.

****

Klaus zadzownił do niej trzydzieści minut temu z zapytaniem, czy nie poszłaby z nim na tę obiecaną kawę. Nawet nie pytała, skąd miał jej numer- po prostu się zgodziła i tak czekała na niego w umówionej kawiarni niedaleko S&T Fashion.
Przywitali się całusem w policzek i zamówili kawę i ciastko orzechowe. Z dnia na dzień coraz swobodniej czuli się w swoim towarzystwie i oboje wyczuwali tę stopniową zmianę w ich wzajemnych relacjach. Rozmawiali, raz po raz wybuchając śmiechem, nawet w momentach, gdy nie było to wskazane. Klaus uwielbiał obserwować zakłopotanie Caroline, toteż celowo prawił jej wyszukane komplementy i nazywał "kochaniem" a ona, próbując ukryć zawstydzenie, zbywała to śmiechem. Nie wiedziała, czy zwyczajnie się zgrywał, chcąc ją rozbawić, czy faktycznie był nią zainteresowany i w ten niecodzienny sposób z nią flirtował. Przy nim niczego nie mogła być pewna.
Wlaśnie delektowała się kawałkiem ciasta, chichocząc na opowieść Klausa o jego wakacjach na wsi, gdy do kawiarni weszła osoba, której najmniej się w tym momencie spodziewała i aż zadławiła się upitą sekundę wcześniej kawą.
Tyler Lockwood, wraz z tą swoją złotowłosą wywłoką majestatycznym krokiem wkroczyli do lokalu i od razu ich zauważyli- głównie dlatego, że Caroline parchała i prychała a Klaus stał nad nią, klepiąc ją po plecach. Zarzęziła a w jej oczach stanęły łzy, gdy wróciła jej zdolność oddychania i zorientowała się, że jest pod obstrzałem dziesiątek spojrzeń klientów kawiarni, w tym swojego byłego i jego wielce zaniepokojonej dziewczyny.
- Wszystko w porządku Caroline?- spytała Lexi, pochylając się nad nią z troską wymalowaną w tych zakłamanych, bursztynowych oczach. Tyler stał z boku, przyglądając się byłej dziewczynie z miną winowajcy, ale dla niej to wszystko było zwykłą litością. Nawet się nie spostrzegła, gdy po jej policzkach zaczęły płynąć łzy bólu i upokorzenia.
- Caroline?- Klaus, ktory do tej pory trzymał ją w ramionach z czułością starł z jej twarzy słone krople- co się dzieje kochana? Boli cię coś?
- Daj mi spokój- poprosiła ledwie słyszalnym szeptem- najlepiej wszyscy dajcie mi już święty spokój !- dodała głośniej i wybiegła z lokalu, odprowadzana zaniepokojonymi spojrzeniami Lexi, Tylera i Klausa. Ten ostatni, choć nie do końca rozumiał co właśnie się stało chciał za nią pobiec, ale drogę zagrodził mu Lockwood.
- Nie tak szybko kolego- warknął- kim ty w ogóle jesteś, żeby...
- A ty?- blondyn obdarzył Tylera mrożącym krew w żyłach spojrzeniem- bo zgaduję, że to na twój widok zareagowała tak gwałtownie.
- Hej, hej panowie- Lexi stanęła między nimi, w obawie przed niepotrzebnymi spięciami. Widziała, że kelnerzy już szykowali się do interwencji, a przecież nie potrzebowali kolejnej sensacji- na nas już czas- zwróciła się do Tylera i pociągnęła go w kierunku wyjścia.
Gdy tylko zniknęli mu z oczu Klaus wyciągnął komórkę i wybrał numer Caroline.
Nie odebrała.

****
Blondynka stanęła z nią twarzą w twarz i przez dłuższą chwilę mierzyła ją spojrzeniem, niczym rozwścieczona tygrysica. Elena rozejrzała się nerwowo na boki sprawdzając, czy nikt ich nie obserwuje. Rebekah skwitowała to jedynie uniesieniem brwi. 
- Przepraszam, czy przebywanie w moim towarzystwie jest dla ciebie obelżywe?- spytała z przekornym uśmiechem. Elena westchnęła ciężko, nerwowo pocierając skronie. 
- Nie o to chodzi, przecież dobrze wiesz- powiedziała spokojnie- to nie takie proste. 
- Byłoby proste, gdybyś nie była taka uparta- odezwał się niespodziewanie Kol, pojawiając się znikąd obok dziewczyn.
- A ty skąd się tu wziąłeś?- jęknęła Elena- sio. 
- Jaka milutka- skwitował blondyn ze śmiechem- znam twoją tajemnicę i nie zawaham się użyć tej wiedzy przeciw tobie- wyszeptał jej prosto do ucha, ale Rebekah odepchnęła go ze znudzonym wyrazem twarzy. 
- Błagam, przestań się zgrywać- prychnęła- tu wcale nie chodzi o to. Powinieneś być dumny, że chce robić karierę na własną rękę. 
- O co chodzi?- tym razem głos zabrał Klaus, niespodziewanie podchodząc do rozmawiającej grupy. Właśnie wrócił do firmy po felernym spotkaniu z Caroline a słysząc rodzeństwo rozmawiające z Eleną postanowił zainterweniować- co to za konspiracja? Rebekah?- zagadnął siostrę, jednak ta kompletnie zignorowała braci, wbijając błagalne spojrzenie w stojąca przed nią brunetkę. 
- Cieszę się, że sobie radzisz, ale błagam- bądź ostrożna- blondynka pogroziła jej palcem- Damon jest świetnym prezesem, ale jest też dobrym aktorem i uwodzicielem. Mam nadzieję, że wiesz o tym, że jest w związku z Evelyn Costą?
Elena zmarszczyła brwi skonsternowana. 
- Oczywiście, ale co to ma do rzeczy?- spytała, nie kryjąc zdziwienia. 
- A to, że wszystkie jego kochanki, zazwyczaj porządne dziewczyny, o tym wiedzą a on mami je tak, że w pięć minut leżą u jego stóp- prychnęła Rebekah- nie chciałabym, żeby i ciebie spotkał taki los. 
- O czym ty mówisz?- warknęła Elena, tracąc powoli cierpliwość- ty chyba nie myślisz, że... Zwariowałaś?!
- Nie, wcale nie- zaprzeczyła blondynka ze złością- jesteś bardzo inteligentna i zdolna, ale też młodziutka i naiwna. Wierzysz, że możesz zmienić świat, czemu nie miałabyś uwierzyć, że możesz mienić też ludzi? 
- Nie przesadzaj...- Kol wywrócił oczami, kręcąc głową z niedowierzaniem. 
- Nie przesadzam, stwierdzam fakty- ucięła Rebekah, wbijając w Elenę naglące spojrzenie- więc jeśli...
- Więc jeśli stwierdzasz fakty, to chyba przyjmujesz do wiadomości, że jestem na to za mądra, prawda?- syknęła Elena- nie wierzę, że mogłaś w ogóle pomyśleć, że byłabym zdolna do czegoś podobnego. Czy dałam ci jakiekolwiek powody do zmartwienia? 
- Ja tylko uprzedzam...
- To ja cię uprzedzam- przerwał jej Klaus spokojnie- ona jest Mikealson na Boga, nie jakaś pierwsza lepsza. MI-KE-AL-SON- wyartykułował dokładnie, jakby rozmawiał z upośledzonym dzieckiem. 
- Że co?!- krzyknał Damon, wychodząc zza rogu. 
Mikealsonowie wbili w niego przerażone spojrzenia, blednąc gwałtownie. 
Elena zakryła usta dłońmi, kręcąc głową gwałtownie a jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Sprawiała wrażenie, jakby chciała coś powiedzieć, ale Damon nie dał jej dojść do głosu. Chwycił ją za nadgartek i pociągnął mocno zmuszając, żeby poszła w jemu tylko znanym kierunku. 
- Wyjaśnisz mi wszystko- warknął przez zaciśnięte zęby. 
- Chwileczkę, a co z posiedzeniem zarządu?- zawołała za nim Rebekah, ale ten tylko machnął na nią ręką. 
- Odwołany- znajmił głosem nieznoszącym sprzeciwu i zniknął za drzwiami windy razem ze swoją asystentką. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz