poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 10. Instynkt Drapieżnika

Nie zamierzałam w tym tygodniu wstawiać kolejnego rozdziału, jednak nagły przypływ weny nie pozwolił mi czekać i tak powstał rozdział 10 ;))  Nei ejst najlepszy, bo krótki i bez akcji. Po prostu mnie natchnęło i nie mogłam się doczekać, żeby go wstawić, więc zrezygnowałam z pisania kolejnej części, która pojawi się w następnym rozdziale. Mimo wszystko mam nadzieję, że będzie się wam podobać....

No to lecim ;-P 



Wyjazd Lexi mimo wszystko przebiegł bez echa i szczególnych dramatów. Blondynka w trzech dużych walizkach upchnęła cały swój dobytek życiowy, pożegnała się z Tylerem i napisała krótkie wiadomości  do Eleny i Caroline  a godzinę później oglądała Nowy York z lotu ptaka ze smutkiem obserwując, jak jej ukochane miasto powoli maleje aż wreszcie znika za gęstą mgłą. Mimo wszystko wiedziała, że wyjazd to najlepsze, co w tamtej chwili mogła zrobić.


Caroline właśnie siedziała z Mattem w kinie, oglądając kolejną nudnawą co prawdę część "Gwiednych Wojen", gdy poczuła wibracje w tylnej kieszeni jeansów. Dsykretnie sięgnęła po telefon. Czuła, że to coś ważnego, w końcu dzisiaj był ten dzień- dzień wielkich zmian, dzień, w którym mieli zacząć od początku z czystą kartą, oficjalnie kończąc jeden z trufniejszych etapów w swoim dziewiętnastoletnim życiu. Blondynka z roztargnieniem nacisnęła ikonę wiadomości tekstowej i otarła pojedyncze łzy, które zebrały się w kącikach jej oczu.

Walcz o swoją miłość tak, jak ja nigdy nie walczyłam. Wiem, że teraz tego nie czujesz, ale uwierz: Klaus w końcu Ci wybaczy. Jesteś piękna, mądra, wesoła i urocza- jak mógłby nie wybaczyć? 
Życzę Ci wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy w lepszych okolicznościach. 
xO xO Lexi
 

Ten dzień, niedzielę konkretnie, Elena spędziła w pracy, bo tylko tam była zmuszona wykazywać się jakąkolwiek inicjatywą i czuła się potrzebna. Wiedziała, że gdyby przebywała w domu godziny, jakie poświęciła na wykonanie dokładnego zestawienia budżetu przeleżałaby w łóżku albo przetańczyłaby w klubie nocnym, próbując zapić apatię, wywołaną przemożnym żalem. Oczywiście nigdy by się do tego nie przyznała, ale mimo swojego stosunku do Damona była mu wdzięczna za nawał obowiązków, jakimi ją zarzucił. Dzięki temu miała usprawiedliwienie dlaczego nie odbiera większości telefonów i nie przeczytała esemesa od Lexi. Nienawidziła pożegnań a wiadomość od dawnej przyjaciółki zapewne doprowadziłaby ją do łez zwłaszcza, że gdzieś z tyłu głowy czaiła się cichutka acz wyjątkowo irytująca myśl, że być może to ostatni raz, gdy miała okazję ją zobaczyć i że powinna była pojawić się na lotnisku chociażby przez wzgląd na dawne czasy. Z tego samego powodu jednak wolała spędzić ten czas, zawalona papierami. 
Jednak jak to mówią co się odwlecze to nie uciecze. Po północy, już w domu, siadła na łóżku z kubkiem herbaty w ręku i poraz kolejny spojrzała na wyświetlacz telefonu, na tę irytującą ikonkę koperty, informującą o nieprzeczytanej wiadomości. Zaklęła siarczyście pod nosem i wreszcie nacisnęła ten przeklęty przycisk, przebiegając szybko wzrokiem po tekście:

Naprawdę Cię rozumiem i naprawdę nie mam Ci niczego za złe. Tylko tyle chciałabym ci powiedzieć. Dobrze Cię znam i wiem, że zapewne teraz zastanawiasz się co by było, gdybyś zachowała się inaczej i użyła  innych słów przy naszym ostatnim spotkaniu, choć jesteś zbyt dumna, by się do tego przyznać.  Co by było, gdybyś przyjechała na lotnisko, by się pożegnać? Cóż, myślę, że nasze pożegnanie nastąpiło już dawno temu i nie warto tego powielać. Nie cofniemy czasu i nie zapomnimy tego, co było złe, chociaż ja bardzo bym chciała. 
Wiem, że nigdy nie zrozumiesz moich decyzji. Ja sama ich nie rozumiem, ale taka włąśnie jest miłość- nieprzewidywalna, głupia, szalona. Wydawało mi się, że to łączy mnie z Tylerem a skoro tak było, to nie mogłam myśleć jasno i racjonalnie. Gdybym się nad tym głębiej zastanowiła wiedziałabym, że to nie jest tego warte. Zraniłam tylu ludzi, którzy na to nie zasługiwali i wyszłam na zwykłą kłamliwą dziwkę. Nie masz pojęcia jak bardzo mi wstyd. 
Rozumiem, że te słowa niczego nie załatwią, ale chcę, żebyś wiedziała, że byłaś moją prawdziwą i jedyną przyjaciółką. Wiele się zmieniło, ale to we mnie zawsze pozostanie. Nie mam Ci za złe, że stanęłaś po stronie Caroline, bo to tylko świadczy o tym, jaką wspaniałą przyjaciółką jesteś. Podobnie jak ja podjęłaś własną decyzję, tyle że twoja była właściwa. 
Mimo wszystko dziękuję za to, co kiedykolwiek dla mnie zrobiłaś i za wszystko, co mogłaś dla mnie zrobić; dziękuję Ci za wszystkie piękne chwile, jakie razem spędziłyśmy i za całe wsparcie, jakiego mi  udzielałaś. Mam nadzieję, że już zawsze będziesz taka jak teraz, że się nie zmienisz i osiągniesz wszystko, o czym tylko zamarzysz. Zasługujesz na to. 

Boże, jaki ten esemes jest długi. Aż wstyd mi go czytać, ale musisz wiedzieć, że to właśnie powiedziałabym Ci, gdybyś wczoraj dała mi dojść do głosu. Mogłabym napisać po prostu: "bardzo za Tobą tęskniłam", ale sądzę, że to nie byłoby w takiej sytuacji odpowiednie. Jeżeli tę wiadomość przeczytałaś do końca to juz i tak sukces, bo wiem, że nawet na to nie zasłużyłam. Byłam okropna i strasznie mi z tego powodu wstyd. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. 
Proszę, przeproś raz jeszcze ode mnie Caroline a zaraz potem gorąco ją ucałuj. 
Mam nadzieję, że podobnie jak ja zaczniecie od zera. Może to sprawi, że kiedyś pomyślicie o mnie z uśmiechem na ustach, wspominając tylko te dobre chwile. Podobno czas leczy rany i własnie to wam daję: nieograniczony czas. Bo wiesz Eleno, ja już nie wrócę. I mam szczerą nadzieję, że chociaż to przyjmiesz jako rekompensatę za wszystkie krzywdy, jakie wam wyrządziłam. 
 xO xO  Lexi


****
Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił i Rebekah po raz kolejny się spieszyła, by oddać na czas zestawienie bankietów  i  konferencji prasowych, zaplanowanych na czas trwania kampanii promocyjnej nowej kolekcji. 
"Kolejny leniwy piątek"- pomyślała z kpnią, wertując nerwowo trzymane w ręku papiery. Była wściekła jak nigdy dotąd. W myślach oszacowała wszystkie porażki i sukcesy firmy z ostatnich dwóch tygodni. Nie wyglądało to zbytnio imponująco. 
Co prawda zatrudnili modelki do pokazu  i uporali się z zapasami, zalegającymi w magazynach i   to było zdecydowanie na plus. Rebekah była dumna z siostry, która owy plan opracowała już pierwszego dnia pracy. Na tym jednak kończyła się ich dobra passa. 
Część projektów Klausa nagle zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Tuż przed podpisaniem intratnej umowy z włoską firmą odzieżową ci wycofali się nie podając powodu, choć dzień wcześniej twierdzili, że kontrakt z S&T to dla nich zaszczyt i wielka szansa, by zaistnieć również na rynku amerykańskim. Potem wynikło to zamieszanie na targach mody, gdy okazało się, że ktoś odwołał ich udział natomiast kreacje, które dostarczono wprost ze szwalni okazały się być dziełami innego domu mody. Na domiar złego aferę wyniuchali paparazzie i następnego dnia cała Ameryka chuczała od plotek na temat rzekomego gwałtownego obniżenia się standardów firmy. S&T zyskało etykietkę plagiatorów a pokaz, który mógłby oczyścić ich dobre imię przesunął się o kolejne dwa tygodnie. Rebekah cieszyła się, że  Andrew oraz Esther Mikealson i Giuseppe Salvatore  znajdują się teraz w Pradze i liczyła, że uda im się uprzątnąć ten bałagan zanim wrócą. Wszyscy chodzili jak na szpilkach nie wspominając o prezesie, Klausie,  Elijah i oczywiście samej Rebekah, którym lepiej było od razu schodzić z drogi, jeśli chciało się utrzymać pracę. Atmosfera w firmie chyba nigdy nie była tak napięta.
Zatopiona we własnych myślach Rebekah poruszała się po firmie już niemal na wyczucie, nawet nie patrząc pod nogi toteż doznała mocnego wstrząsu, gdy zderzyła się z kimś na zakręcie a plik dokumentów wypadł jej z ręki i rozsypał się po podłodze. 

- Jak leziesz sieroto?!- warknęła i rzuciła się natychmiast, by uprzątnąć bałagan, który powstał bądź co bądź z jej winy. 
- No nieźle- usłyszała ten przeciągły głos, który wywoływał nieprzyjemne dreszcze w jej ciele. Uniosła głowę i napotkała czarne oczy Enzo. To jego  intensywne, prześwietlając eniczym rentgen  spojrzenie sprawiło, że poczuła się niemal naga. Boże, jak ona go nienawidziła!
Wzdrygnęła się odruchowo i wstała z klęczek, zrównując się z nim twarzą w twarz. 
Była wściekła. Nie dość, że z jego winy upuściła bardzo ważne dokumenty to jeszcze ten cham zamiast jej pomóc z kpiącym uśmiechem przyglądał się jak ona, jego bądź co bądź szefowa, miota się po podłodze sprzątając efekty jego nieporadności. Szczyt wszystkiego!

- Zawsze sądziłem, że to na mnie masz alergię- ciągnął, jakby nie zauważając jej ostrzegawczego spojrzenia. 
- Bo to prawda- prychnęła, wywracając oczami. Enzo wyszczerzył się w złośliwym uśmiechu. 
- Nie, ty po prostu jesteś suką- odparł, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie a gdy ta oburzona otwierała usta, by odpowiedzieć dodał- wydarłaś się na mnie zanim w ogóle zrozumiałaś, że to ja- jego rozbawienie doprowadzało  ją do szału. 
- Wyobraź sobie, że ostatnio żyję w ciągłym stresie- warknęła, z całej siły uderzając go w klatkę piersiową. Ten skrzywił się teatralnie, udając ból, co wywołało cień uśmiechu na jej zmęczonej twarzy- lepiej, żeby nikt teraz nie wchodził mi w drogę. 
- Masz rację- powiedział i jakby na potwierdzenie swoich słów oparł się nonszalancko o ścianę, tarasując przejście. Rebekah zmrużyła oczy. 
- Lubisz igrać z ogniem, co?- spytała retorycznie, kręcąc głową z niedowierzaniem- w takim razie uważaj, bo możesz się poparzyć- dodała słodko i z całej siły pchnęła go w głąb korytarza po czym unosząc dumnie podbródek wyminęła go. 
- Ogień, który raz sparzył drugi raz nie robi wrażenia- zawołał za nią a ta prychnęła i zniknęła w głębi gabinetu numer sto trzydzieści. Ezno, pogwizdując wesoło, wrócił do swojego biura wspominając dzień, gdy rozpoczęła się ich wojna. To był jeden jedyny dzień, gdy się nie kłócili, dzień, w którym się poznali. Może było tak miło, bo po prostu ze sobą nie rozmawiali? Oczywiście, używali mowy- mowy ciała, o wiele bardziej wymownej niż jakiekolwiek przemowy, oraz ust, choć zgoła w nieco innym celu. Wtedy nie wiedzieli o sobie nic, ale ta jedna noc zaważyła na całej ich relacji....

Październik, 2011 rok. 

Enzo westchnął z lubością, rozglądając się po sali w poszukiwaniu jakiejś atrakcyjnej, samotnej pani. Właśnie kończył dwadzieścia cztery lata a jego najlepszy przyjaciel od piaskownicy Damon namówił go na udział w bankiecie promującym nową kolekcję, sygmowaną przez S&T Fashion, firmę jego ojca.
"Wiesz ile modelek się tu pojawi? Będzie w czym wybierać"- mówił i ostatecznie Ezno zgodził się na taki układ, w końcu darmowe żarcie, seks i alkohol to gra warta świeczki. 
Jednak to nie modelki, o których wspominał mu przyjaciel zwróciły jego uwagę, lecz pewna piękność, stojąca po środku tego całego zbiorowiska z szampanem w ręku. Rozglądała się wokół, obserwująć gości czujnym spojrzeniem dużych oczu w kolorze burzowego nieba, delikatnie podreślonych eyelinerem. Jej dumna sylwetka i znudzony wyraz twarzy przywodził na myśl te wszystkie waleczne księżniczki z opowieści dla dzieci i rzeczywiście, gdy jej się przyjrzał dostrzegł w niej cos niesamowicie majestatecznego, co budziło respekt i grozę, ale równocześnie wywoływało jego zawadiacki uśmiech. 
Kobieta była naprawdę piękna. Swoją urodą zdecydowanie przyćmiewała wszystkie panie, obecne na sali. Wszystko w niej budziło zachwyt: od lśniących, sływających kaskadą na plecy złotych loków, poprzez zdrabny malutki nosek, pełne, przywodzące na myśl dorodne maliny usta aż po smukłą sylwetkę osy i pełne piersi, podreślone przez mieniącą się sukienkę, spływającą płynnym złotem do ziemii.
Ezno jednym chaustem próżnił kieliszek szkodzkiej i podszedł do niej z szelmowskim uśmeichem na ustach. 

- Co taka piękna dziewczyna robi tu samotnie?- spytał a ona zlustrowała go od stóp do głów po czym na jej wargach zagościł kpiący półuśmiech, który przejął go do głębi. 
- Czeka na nawalonego frajera, który spróbuje ją poderwać i zaciągnąć na parkiet- odparła dumnie, upijając łyk szampana. Enzo pochylił się nad nią nieznacznie. 
- Jeśli takiego spotkam na pewno wybiję mu zęby w pani imieniu- zapewnił i puścił jej perskie oko- ja raczej myślałem o postawieniu pani kilku drinków...
- Chce pan mi postawić coś, za co nie musi pan płacić?- brwi blondynki uniosły się do góry a Enzo zachichotał, przykładając palec do ust. 
- Cii, nikt nie musi wiedzieć- szepnął a ona, wiedziona jakimś nienazwanym insktynktem ruszyła z nim w kierunku baru. 

I tak to się zaczęło. Wspólne picie, wspólny taniec, zwięczony pełnym pasji pocałunkiem. Już w holu zerwał z niej kolię i obcałowywał jej biust, kierując się coraz niżej. Ciężko dysząc wpadli do jednego z wynajętych pokoi i opadli na łóżko. W mgnieniu oka dziewczyna pozbawiła go ubrań a on odwdzięczył się tym samym, zrywając z niej bajeczna suknię, za którą później kazała mu zapłacić. Nie znali nawet swoich imion, ale to nie było ważne, gdy dziewczyna wiła się pod nim, jęcząc w rytm ruchów jego palców. Wkrótce osiągnęła pierwszy szczyt tej nocy, ale na tym nie poprzestała- usiadła na nim okrakiem i tym razem to ona dawała mu maksimum przyjemności. 
Szybko się zorientował, że była całkiem dobra w te klocki. Nigdy nie czuł czegoś takiego, jak w tamtym momencie a gdy się połączyli, to było jak uderzenie pioruna. Ich ciała idealnie ze sobą współgrały a namieność między nimi mogłaby spalić cały las. Orgazm, wykańczający, intensywny, ostateczny, przeżywali wspólnie, w tym samym momencie. 
A potem opadli obok siebie na łóżku, jednak żadne z nich nie chciało pozbawić się bliskości, która dawała obojgu tyle przyjemności. To był pierwszy i ostatni raz, gdy ona spała w jego ramionach i to tamtej nocy zdecydował, że powinien przyjąć propozycję pracy od Damona. Wiedział, że to może być naprawdę ciekawe doświadczenie.

****

Elena zaciskała usta w cienką linię, gdy Damon powoli czytał rozpisany w punktach szczegółowy plan działania na przyszły tydzień, któremu dziewczyna poświęciła całe trzy godziny. Palce jej odpadały, głowa puslowała tępym bólem i Elena  żywiła szczerą nadzieję, że jej praca w jakimś stopniu się opłaci a co najwiażniejsze zadowoli temu pozera, który jakimś cudem zajmował prezesowski fotel. Tymczasem jego wyraz twarzy doprowadzał ją do szału.
Damon umyślnie przeciągał moment wydania wyroku na temat dokumentu, który miał przed sobą. Tak naprawdę miał dziwną pewność, żę wcale nie musi tego sprawdzać, żeby wiedzieć, że Elena jak zwykle perfekcyjnie wykonała powierzone jej zadanie- w ciągu tych kilku tygodni zdołał się już przekonać o jej niezawodności i o tym, że w podobnych kwestiach może jej bezgranicznie zaufać. Mimo to nie mógł oprzeć się pokusie droczenia się z nią. To stało się już pewnego rodzaju hobby. Gdy trzymając w zębach długopis pomrukiwał ni to z powątpniewaniem ni to z aprobatą dziewczyna uroczo marszczyła nosek i zagryzała wargi, powstrzymując krzyk a on próbował zdusić w sobie wybuch śmiechu. Jej złość była słodka i naprawdę niesamowicie go bawiła.

- No i?- zagadnęła, tracąc cierpliwość. Damon wydął wargi udając zamyślenie a w niej aż się zagotowało. Zacisnęła dłonie w pięści i czekała, czując narastające z każdą sekundą zdenerwowanie. Na jego ustach błąkał się pełen satysfakcji, zwycięski uśmiech. To doprowadzało ją do szału.
"Nie pozwól mu się sprowokować. Nie pozwól mu się sprowokować."- powtarzała w myślach, biorąc kilka uspokajających wdechów.
- Plan jest dobry- oznajmił w końcu Salvatore z wyuczoną obojętnością- wiesz, pracujesz tu  dopiero pd miesiąca... Wyrobisz się jeszcze- dodał z kpiarskim uśmiechem. Twarz Eleny stężała gniewem. Dziewczyna zerwała się z miejsca niemal przewracając przy tym fotel i spojrzała na niego wilkiem.
"To będzie dobre"- pomyślał, wygodnie rozsiadając się w fotelu.

- Ty jesteś chyba nienormalny- warknęła, dysząc z furią- pracowałam nad tym przez bite trzy godziny a ty mi mówisz, że jest "dobrze"? Nie znajdziesz nikogo, kto zrobiłby to lepiej!
- No proszę, jaka skromna- na twarzy prezesa pojawił się szelmowski uśmiech- więc jednak jest coś, co nas łączy.
- Nie porównuj nas do siebie!- krzyknęła Elena w świętym oburzeniu- nie jestem takim zakłamanym narcyzem jak ty i w przeciwieństwie do ciebie ja wykonuję swoją pracę i tylko swoją pracę- zaznaczyła złośliwie- jakim cudem dostałeś się na to stanowisko?
- Po prostu wykonywałem swoją pracę najlepiej, jak tylko się dało- odparł z lubością obserwując rumieńce wściekłości, pojawiające się na jej bladej twarzy- nie było nikogo, kto zrobiłby to lepiej- dodał piskliwym głosem a ona domyśliła się, żę ją przedrzeźnia, co tylko spotęgowało jej złość.
Elena pochyliła się nad biurkiem, opierając na łokciach i tym samym zmniejszyła dzielącą ich odległość niemal do zera. Jej czekolade oczy płonęły a rozchylone usta kusiły jednak obok tego uwagę Salvatore'a przykuł jej głęboki dekolt, który teraz znalazł się na wysokości jego wzroku. O tym, żę jej piersi były niezwykle jędrne i kształtne zdołał się przekonać już wtedy w parku, gdy spotkał ją podczas porannego joggingu, ale teraz gdy miał to wszystko na wyciągnięcie ręki... Cóż, nie mógł powiedzieć, żeby było to dla niego tak całkowicie obojętne zwłaszcza, że budziło swoiste uczucie Deja Vu. Czy nie znaleźli się już kiedyś w podobnej sytuacji?

- Ty pokraczny, zdemoralizowany, beznadziejny, pozbawiony wartości wyższych...
- Aaa...- Damon pomachał jej przed twarzą palcem wskazującym- zważaj na słowa- powiedział ostrzegawczo i przyłożył ów palec do jej rozchylonych warg, delikatnie pieszcząc ich powierzchnię i wywołując dreszcz podniecenia, przepływający podskórnym prądem wzdłuż jej kręgosłupa- rozmawiasz z szefem- dodał ciszej i instynktownie zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Wpatrywali się w siebie jak zaczarowani, hipnotycznie. Coś ich do siebie ciągnęło, jakiś magnez, instynkt, wywołujący podniecenie i niemal bezwarunkowe reakcje. I wtedy, gdy ich usta niemal się stykały zdarzyło się coś, czego Damon w ogóle się nie spodziewał : Elena wbiła swoje drobne, śnieżnobiałe zęby w w jego palec, który wciąż tkwił na jej wargach. Salvatore syknął i warknął wściekle a Elena odsunęła się ze zwycięskim uśmiechem, zakładając ręce na biodra. Jej oczy błyszczały złośliwym rozbawieniem i Damon miał ochotę zetrzeć jej ten zarozumiały uśmieszek z twarzy. Czyżby naprawdę mieli ze sobą więcej wspólnego, niż którekolwiek z nich chciało przyznać?

-  Sądzisz, że będę jak jedna z tych twoich seks zabawek?- spytała z kpiną, wydymając usta- najpierw musiałbyś przedstawić mi swoją kartę zdrowia...
 W oczach Damona pojawiły się niebezpieczne błyski a na jego ustach ponownie zagościł cwany uśmieszek.
- Wątpisz, że byłbym w stanei to zrobić?- spytał tonem niskim i zmysłowym jakim mężczyzna zwykle zwraca się do kochanki i Elenę przeszedł niekontrolowany dreszcz, przez co na chwilę straciła rezon. Co prawda trwało to jedynie ułamek sekundy, jednak Salvatore'owi nie umknął grymas, który pojawił się na jej pięknej twarzy, a który wywołał jego zawadiacki uśmiech. Mężczyzna podszedł do niej na odległość pocałunku i chwycił ją za łokieć, przyciągając do siebie jeszcze bliżej. Czuł ciepło jej ciała, widział jej pełne, rozchylone usta i tylko siłą woli powstrzymywał się przed zrobieniem tego, o czym myślał obsesyjnie od chwili, gdy wkroczyła do jego gabinetu.
- Co wtedy zrobisz Eleno?- wyszeptał, wprost do jej ucha, co spowodowało jej kolejny dreszcz. Elena chardo spojrzała mu prosto w te seksownie zmrużone oczy i uśmiechnęła się słodko.
- Poinformuję twoją narzeczoną o twoim seksoholizmie- odparła- o tym, że jesteś nieuleczalnym uwodzicielem i o tym, że próbowałeś mnie wykorzystać. Tego chcesz?
Przez twarz Damona przebiegł wściekły grymas, który sprawił Elenie niemal chorą satysfakcję. Sama nie była pewna, co tym wszystkim myśleć. Damon wzmocnił ucisk na jej ręce, który stał się niemal bolesny, jednak ta nie zamierzała dac tego po sobie poznać. Wciąż wpatrywała się w niego bez cienia obawy i czekała na jego kolejne słowa.
- Ostrzegam cię...
- Och błagam- Elena wybuchnęła zimnym śmiechem- nie mów do mnie w ten sposób, bo nic nie możesz mi zrobić. Swoją pracę wykonuję prawidłowo, więc nie masz pretekstu, żeby mnie zwolnić a nawet jeśli... Wiesz, że nie możesz, prawda?
- Ach, no tak- syknął, uśmiechając się okrutnie- jesteś Mikealson kiedy ci pasuje? Mogłęm się tego spodziewać. Tak chcesz się bawić?- w jego oczach pojawiły się groźne iskierki, które tym razem sprawiły, że dziewczyna głośno przełknęła ślinę a jej serce przyspieszyło biegu.
Damon, nie zwalniając uścisku na jej przedramieniu pociągnął ją w stronę drzwi.
- Damon... Puszczaj! Co ty wyprawiasz?!- wrzeszczała, szarpiąc się i miotając, jednak to nic nie dało poza piekącym bólem w całej ręce. Wiedziała, że zapewne słychać ją w całej firmie, ale w tej chwili miała to gdzieś.
- Jeśli zaraz  mnie nie puścisz to przysięgam, że wszystko opowiem...
- Tak się zamierzasz bawić?- Damon zatrzymał się gwałtownie powodując tym samym, że Elena wpadła na niego, ale on nawet nie zwrócił uwagi na jej wykrzywioną wściekłością twarz- smiało, powiedz o wszystkim Evelyn a wtedy ja zdradzę twój mały, brudny sekrecik- wysyczał wprost w jej usta. Dziewczyna zamarła osłupiała, ale próbowała zachować zimną krew.
- Co z tego?- spytała, siląc się na spokój, jednak tym razem Damon nie dał się tak łatwo zwieść. Na jego twarzy zagościł zawadiacki uśmiech.
-Czy nie pragnęłaś zaistnieć na własnych zasadach?- szepnął, wprost do jej ucha- czy to nie dlatego ukryłaś swoje pokrewieństwo z Mikealsonami? Co o tobie pomyślą inni pracownicy, gdy okaże się, że zdobyłaś tę posadę dzięki braciom i wpływowej siostrze?
- Przecież to nieprawda- oburzyła się Elena, blednąc gwałtownie.
- To twoje słowo przeciw mojemu- Damon wzruszył ramionami lekceważąco i nie czekając na jej reakcję poprowadził ją do wyjścia, odparowadzany zaskoczonymi spojrzeniami współpracowników,  po czym bezceremonialnie wpakował ją do samochodu. Elena już nei protestowała, wyglądała raczej na zrezygnowaną.
- Dokąd jedziemy?- spytała, gdy odpalił silnik- przecież trwają jeszcze godziny pracy.
- Już mówiłem- odparł a ten jego łobuzerski uśmiech i fakt, że obserwował ją w bocznym lusterku niezmiernie ją irytowały- chciałaś się bawić? Więc zabawimy się według moich zasad gry.

6 komentarzy:

  1. Trafiłam tu wczoraj, ale przeczytałam wszystko od razu. Piszesz cudownie, masz pomysły, a historia jest nieziemska :D
    Uwielbiam kłótnie Damona i Eleny. Ach, te ich wzajemne szantażowanie się :) I na jakich zasadach to wszystko będzie? Nie mogę się doczekac! Ta chemia między nimi- och, Boże! ^^
    Ha! Wiedziałam, że Enzo i Rebekę coś łączy, po prostu wiedziałam! Uwielbiam tę parę u Ciebie :p
    Czekam z niecierpliwością na nn, bo to jest boskie!! :3
    xoxo, Em <3
    wpadaj w wolnej chwili: http://to-hell-with-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach CUD MIÓD i TRUSKAWKI dla oczu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam te twoje przypływy weny ;D oby bylo ich jak najwięcej xD Enzo i Becca uhh swietne sa te ich spory ;) Wiedzialam ze miedzy nimi coś bylo może to sie kiedys powtorzy heheh relacja Deleny aww so hot rozplywam sie i czekam na ciag dalszy ^^
    Weeny Sweettie! Mam nadzieje ze niedlugo powalisz nas kolejna cudna notka *.* Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy nn??? Proszę! Cokolwiek! Umieram!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. 23 years old Help Desk Operator Rheta Cater, hailing from Sault Ste. Marie enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Slacklining. Took a trip to Rock Art of the Mediterranean Basin on the Iberian Peninsula and drives a Bugatti Type 18 5-litre Sports Two-seater. prosto ze zrodla

    OdpowiedzUsuń